Cofnij
Cofnij do listy

O krawcu z Chwaliszewa

Chwaliszewa przy pracy

Przed wiekami, przed dawnymi Poznań był wyspą – nie za dużą nie za małą. Otaczały ją wody Warty. Wysp i wysepek na tej rzece było jednak znacznie więcej. Jedną z nich, dużo mniejszą od Poznania, zamieszkiwali rzemieślnicy, piaskarze i rybacy. Ludzie ci wiedli życie proste i spokojne. Żył wśród nich pewien wyjątkowy krawiec, który potrafił zrobić coś z niczego.

W dawnych czasach, tak jak i dziś, ludzie musieli sobie radzić z różnymi przeciwnościami i utrudnieniami. Wysilali swoje głowy i wymyślali sprytne rozwiązania codziennych problemów. Z gliny lepili naczynia, z których potem jedli i pili. Strugali też drewniane zabawki dla dzieci. A krawcy robili ubrania bez użycia igły i nitki! Przycinali skóry zwierzęce i obwiązywali je za pomocą sznurków i rzemieni tak, aby jak najlepiej przylegały do ludzi. Taka odzież w czasie chłodu ogrzewała, zabezpieczała przed deszczem, a w upalne dni chroniła przed słońcem. Niestety, po pewnym czasie rzemienie rozluźniały się albo pękały, a zimno wdzierało się pod okrycia.

płótna i skóry

Krawcy zachodzili w głowę: co zrobić, by ludzie nie marzli? Jak wiązać ze sobą skóry zwierząt, jak je łączyć, by dobrze się trzymały? Wymyślali coraz to nowe supły i supełki. Udoskonalali wiązania. Wszystko na nic! Gdy tylko ktoś chciał wykonać jakiś zamaszysty ruch, na przykład przeskoczyć przez rów albo wbiec na drabinę, rzemienie się rozwiązywały. Nawet ów wyjątkowy krawiec z małej wyspy, mimo najlepszych chęci, rozlicznych talentów i najsprawniejszych dłoni, nie potrafił nic zdziałać.

kłębek nici z igłą

Czasami jednak człowiek zostaje wynalazcą w najmniej oczekiwanym momencie. Tak było i w tej historii. Wieczór zdążył już naszyć na słońce łatkę zmroku, a krawiec wciąż wpatrywał się w skóry i rzemienie. Wreszcie, trochę ze smutku, że nic do głowy mu nie wpadło, a trochę, by poprawić sobie humor, zaczął robić coś zupełnie innego. Kilka dni wcześniej dostał od drwala piękny konar, z którego chciał przygotować wieszaki na zamówione ubrania. Zaczął więc strugać otwory na haczyki, które wykonał z patyków i sęków. Pracował z takim zapałem, podśpiewując przy tym radośnie, że nie zauważył, jak przebił drewno na wylot i przedziurawił leżące pod konarem skóry przeznaczone na ubrania dla rybaka.

Gdy krawiec zobaczył, że ostrze zepsuło nowiutkie skóry, zasmucił się wielce. Wziął je do ręki i nagle w jego głowie zaświtała genialna myśl. A gdyby tak zrobić więcej dziur – w równych odstępach, a potem przeciągnąć przez nie rzemień i takim sposobem połączyć skóry? Jak pomyślał, tak zrobił. Nie spał do rana. Pracował przy świetle domowego ogniska, które otulało całą izbę. Nucił przy tym skoczne melodie, od czasu do czasu klaszcząc z zadowolenia w dłonie. Ach! Robota szła mu jak z płatka. Wreszcie, tuż przed świtem, zakończył swoją pracę. Kubrak był gotowy! Krawiec podskoczył z radości i uśmiechnął się od ucha do ucha. Idealnie skrojone i zszyte odzienie przylegało do pleców znakomicie, skóry się nie rozsuwały, a zimno nie wdzierało do środka.

Chwaliszewa szyje ubrania Wieść o wyjątkowym krawcu i jego genialnym odkryciu szybko rozeszła się po okolicy. Zewsząd przybywali ludzie z zamówieniami na ubrania. A nadziwić się nie mogli, jak równo szył i starannie pracował. Chwalili więc krawca i jego szewy, bo tak zwykło się wtedy szwy nazywać. A jego samego zadowoleni z solidnych ubrań ludzie okrzyknęli Chwaliszewą.
   
Sława Chwaliszewy dotarła aż do samego władcy, księcia Lecha. Postanowił on osobiście wybrać się do krawca i na własne oczy przekonać, jakim jest człowiekiem, jak pracuje i czy powodzenie nie uderzyło mu do głowy. Czasami bowiem ludzie pod wpływem wielkiego sukcesu zaczynają zachowywać się nieskromnie – zadzierają nosa, przestają rozmawiać z przyjaciółmi, bo uważają się za najwspanialszych na świecie. Chwaliszewa i książę Lech

Książę Lech przybył do domu Chwaliszewy w przebraniu ubogiego wędrowca. Wieczorem zapukał do jego drzwi i poprosił o schronienie i nocleg. Gospodarz z wielką gościnnością zajął się przybyszem. Gdy po skromnej wieczerzy zaczęli rozmawiać o pracy krawca, ten opowiedział nieznajomemu, jak to przez przypadek wpadł na pomysł mocnego łączenia skór. Książę Lech, zachwycony opowieścią, ale przede wszystkim skromnością Chwaliszewy, zdradził mu swe imię, po czym uroczyście oświadczył, że chce nagrodzić jego pracowitość, pomysłowość i skromność i na wieczne czasy rozsławić rzemieślnika. Na jego cześć nadał więc małej wyspie na rzece Warcie nazwę Chwaliszewo. I choć dziś Chwaliszewo wyspą już nie jest, nadal nosi imię krawca, któremu władca obiecał, że pamięć o nim nie przeminie.

Igła z nitką

Poznaj następną legendę

O złotym krzyżu z Chwaliszewa